sobota, 26 grudnia 2015

Najcenniejszy prezent

Na Święta wyjechaliśmy jak zwykle do rodziny, na wieś. Kocham polskie wsie, ale mają one niestety jedną poważną wadę, psującą całą ta sielankową atmosferę. Jest nią sposób, w jaki traktowane są tam zwierzęta, w szczególności psy. Nie muszę chyba tłumaczyć, na czym on polega. Z pewnością znacie ten obrazek - ujadające, zaniedbane czworonogi uwiązane na krótkich łańcuchach, bez dostępu do wody, a czasem i schronienia. Oczywiście jest też pewna liczba świadomych i odpowiedzialnych właścicieli, ale niestety w większości przypadków tak to właśnie wygląda.

Od lat toczę z krewnymi bój o polepszenie warunków życia ich psów i powolutku coś tam się zmienia. Jakiś czas temu z łańcucha trafiły do zadaszonego kojca, a szyi nie opasają im już mocno zaciśnięte, cienkie i ostre sznurki ani łańcuchy. Niestety nadal nie mają stałego dostępu do wody ("Jest zima, zimą pada śnieg, to się śniegu najedzą i po sprawie. Śnieg nie spadł? To już ich problem!"), a do jedzenia dostają namoczony chleb z resztkami ze stołu - rybimi ośćmi, czekoladowymi ciasteczkami czy zupą z całą jej zawartością, np. pieprzem. Serce mi pęka, jak na to patrzę, bo co ja mogę? Raz na kilka miesięcy nalać im wodę? Tłumaczę, proszę, rozmawiam, ale zmienić mentalność człowieka jest bardzo trudno. Szczególnie takiego, który swoje odziedziczone po przodkach nawyki pielęgnuje od wielu lat.

Za każdym razem, kiedy przyjeżdżam do rodziny, staram się coś dla tych psów zrobić. Myję im miski, wymieniam wodę, głaszczę. Przywożę im psie puszki, suszone gryzaki, zabawki, nowe miski. Zastanawiałam się, co im sprawić tym razem. Przyszedł mi do głowy pomysł, genialny w swej prostocie, a jednak nie tak oczywisty*. W dzień wigilii, jadąc do miasta, a wcześniej zmierzywszy dokładnie oba pieski, wstąpiłam do sklepu zoologicznego i wyszłam z niego z nowiutką, piękną, skórzaną obrożą. Spacer - to jest to!

piątek, 4 grudnia 2015

Okaleczyłam swojego psa. [10 tygodni później]

Kiedyś na spacerze spotkałam pewną panią z suczką w typie jamnika. Dowiedziałam się, że jest ona adoptowana, nie pamiętam jednak już, czy jest z fundacja czy ze schroniska. Właścicielka suni w pewnym momencie rozmowy zaczęła żalić mi się, co też oni jej suni zrobili. A co zrobili? Wysterylizowali! Zaczęły sypać się argumenty mające utwierdzić mnie w przekonaniu, że uczynili psu wielką krzywdę. Pani właścicielka oświadczyła, że jej suka z pewnością jest przez to nieszczęśliwa. Przecież suka to powinna rodzić szczeniaki, bo jak ich nie ma, to nie czuje się spełniona. Pytała, jak to można tak pozbawić sukę tych narządów. Mówiła, że to jest takie okropne, i że szkoda jest jej swojego psa. Przekonywała, że jej sunia jest taka biedna i smutna ze względu na to, co jej zrobili. I że nad tak okaleczonym psem trzeba się użalać i mu to wynagradzać. Dodam, że skutki "wynagradzania" w chwili obecnej objawiają się zwisającymi boczkami u suni.

Któż nie słyszał podobnych słów padających z ust innego właściciela psa - przeciwnika sterylizacji? Któż nie słyszał o tym, że po sterylce suki tyją, stają się leniwe i nieszczęśliwe? I wreszcie - któż nie słyszał o panującym powszechnie przekonaniu, że suka przynajmniej raz w życiu powinna mieć szczeniaki? Sterylizacja, choć tak często wykonywana, to nadal dość kontrowersyjny temat. Dużo się o niej dyskutuje w środowisku psiarzy i niestety bardzo często jest ona ukazywana w złym świetle, pomimo wielu niezaprzeczalnych zalet. Obozy jej zwolenników i przeciwników zaciekle walczą, przy każdej okazji próbując dowieść słuszności swojego stanowiska w tym temacie. Z moich obserwacji wynika, że raczej nie zanosi się w najbliższym czasie na dojście do porozumienia. A może się mylę?

niedziela, 29 listopada 2015

W grupie siła! Relacja z drugiej edycji Spaceru Miejskiego w Warszawie

Pamiątkowe zdjęcie u celu wędrówki. Kto nas widzi? :D

Psi światek obfituje w przeróżne wydarzenia łączące pasjonatów sportów kynologicznych czy po prostu miłośników psów. Obserwuję, jak bardzo rozwinięta jest ta sfera życia (świadomego życia) z psem, od kiedy tylko dostałam własnego psa w swoje łapki. Okazuje się, że imprez związanych z kynologią, mniejszych czy większych, jest całe mnóstwo i nie sposób być obecnym na wszystkich, chociaż chciałoby się. Staram się nie być biernym obserwatorem w tej kwestii. Chcę brać czynny udział w różnych psich wydarzeniach, więc gdy tylko widzę w sieci ogłoszenie o planowanej imprezie wczytuję się dokładnie w jego treść wyszukując kwestie, jak miejsce, koszt czy data, które mogłyby nam ewentualnie uniemożliwić wzięcie udziału. Kiedy przed oczami mignęło mi na fb wydarzenie zatytułowane "Spacer Miejski (...)" organizowane przez poniekąd znane mi osoby, w miejscu oddalonym od nas o akceptowalną odległość, o pasującej dacie i całkowicie niepłatne, wiedziałam, że muszę tam być choćby nie wiem co. Zadeklarowałam naszą obecność i w taki oto sposób trafiłyśmy na nasz pierwszy grupowy spacer. Kolejny krok ku byciu bliżej kyno - światka, bliżej swojej pasji. :)

środa, 30 września 2015

Pierwsza wizyta na psim wybiegu (Ogród Krasińskich)

Od dwóch i pół roku, pomijając wakacje i okazjonalne wyjazdy całą rodziną, na spacery chodzimy z Azrą ciągle w te same miejsca. Kursujemy między Lasem Bródnowskim, Parkiem Bródnowskim, a okolicami naszego osiedla. W końcu stwierdziłam, że dość tej monotonii! Czas zacząć ruszać się gdzieś dalej, bo ten lasek i park, chociaż fajne i tak dalej, to już niestety wychodzą mi bokiem. Są jeszcze Pola Mokotowskie (na których i tak rzadko bywamy), ale w takiej od nas odległości, że jak mam szykować się na taką "wyprawę" to już wolę pojechać gdzieś indziej w podobnej odległości, a zobaczyć coś nowego. Zainspirowana tym brakiem różnorodności w naszym spacerowym harmonogramie postanowiłam poszperać trochę w internetach i wyszukać jakieś nowe, ciekawe miejsca na spacer z psem. Na razie tylko w obrębie Warszawy ze względu na dysponowanie przez nas ograniczona ilością środków transportu, ale kiedyś, mam nadzieję, wyjdziemy też poza granice tego miasta.

W tygodniu nie ma czasu nawet na porządny spacer w okolicy, a co dopiero gdzieś dalej, więc nasze "wyprawy w nieznane" będą odbywały się w weekendy. Chciałabym utrzymać stałe tempo - jedno nowe miejsce co weekend. I tak aż do wyczerpania pomysłów :) A potem kontynuować weekendowe wyprawy w te miejsca, które najbardziej nam się spodobają. Moja lista, na którą nawet poświęciłam oddzielną blogową zakładkę (zajrzyjcie :) zawiera między innymi wybieg dla psów przy Parku Krasińskich i od tego właśnie miejsca rozpoczęłyśmy naszą "misję". Dlaczego? Sporo o nim słyszałam, a poza tym nigdy wcześniej nie byłyśmy na żadnym, nawet najmniejszym wybiegu dla psów i byłam ciekawa, jak to w praktyce wygląda. Dzisiaj publikuję relację z tejże wycieczki :)

niedziela, 27 września 2015

Spacerowe absurdy, czyli historie z życia psiarza wzięte

Z pewnością każdy psiarz spotkał się kiedyś na spacerze z jakąś nieprzyjemną sytuacją, dziwnym tekstem usłyszanym z ust innej osoby na psi temat. Wiecie więc, jak bardzo takie momenty potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi. Miałam nieszczęście znaleźć się w centrum kilku takich nieprzyjemnych lub po prostu dziwnych/śmiesznych zdarzeń, którymi chcę się z Wami podzielić. Może dzięki temu poczuję się nieco lepiej :)

piątek, 25 września 2015

Pies "wybiegany" bez wychodzenia z domu? To możliwe! (FILM)

Po sterylizacji i założeniu szwów (które swoją drogą wczoraj zostały zdjęte:) Azra musiała mieć niestety ograniczoną ilość ruchu i w domu spędzała więcej czasu niż zazwyczaj. Nasze spacery były krótkie i odbywały się tylko na smyczy. Nie pozwalałam jej biegać ani buszować w zaroślach, więc musiałam wymyślać jej różne domowe zajęcia, inaczej oszalałaby z nudów. Były to m. in. zabawy z kulą - smakulą, KONGi i przede wszystkim trening umysłowy, czyli pojedyncze ćwiczenia obi, sztuczki i... uwaga, uwaga... kształtowanie. Tak, kształtowanie! Mój pies nie jest z reguły zbyt samodzielny i pewny siebie, i przy nauce nowych sztuczek do tej pory zawsze oczekiwał mojej pomocy. O kształtowaniu, które wymaga od zwierzęcia kreatywności i niezależności (i które ja uwielbiam), mogłam jedynie pomarzyć.

niedziela, 20 września 2015

Akcja - sterylizacja! EDIT: filmik :)


 Z zamiarem wysterylizowania Azry nosiłam się już dość długo, praktycznie od czasu wzięcia jej do siebie. Z jednej strony obowiązek wykonania tego zabiegu mamy na umowie adopcyjnej, z drugiej - zrobiłabym to też nie mając takiego obowiązku. Brak problemów z wyjazdami/szkoleniami/spacerami bez smyczy ze względu na brak cieczek, mniejsze ryzyko zachorowania na nowotwór i inne choroby, ułatwione kontakty z pobratymcami - to tylko kilka z wielu zalet sterylizacji. Chciałam zrobić to jak najszybciej, jednak długo nie nadarzała się odpowiednia okazja. Planowałam zabieg wykonać w jednej z zaufanych lecznic w moim rodzinnym mieście, głównie ze względu na niższe koszty niż w stolicy, ale Azra nie dostała cieczki wtedy, kiedy powinna i termin nam nie odpowiadał. Potem to już trzeba było czekać na kolejną. Następnym razem też coś wypadło i ciągle odkładałam to na później. Tak wyszło, że dopiero teraz udało mi się za to zabrać, ale lepiej późno niż wcale.

poniedziałek, 14 września 2015

Jak pies z koniem, czyli z Azrą w świecie czterokopytnych


 Minęły już trzy tygodnie od czasu naszego powrotu ze wspólnego obozowania. Sprawy związane z przeprowadzonym zaraz po powrocie do domu remontem oraz wybieraniem się przeze mnie do nowej szkoły sprawiły, że przez ten czas nie miałam ani czasu, ani zwyczajnie ochoty i natchnienia, żeby zdać porządną relację z wyjazdu. Po części też nie mogłam po prostu uwierzyć, że to już koniec... W tej chwili remont zmierza ku końcowi, a emocje związane z edukacyjną przeprowadzką nieco opadły, więc wreszcie jestem gotowa na mentalny powrót do czasów pobytu w tym wyjątkowym miejscu.

sobota, 1 sierpnia 2015

Wielki Test Odpowiedzialności. Czy dam sobie radę?

Jutro wyjeżdżam. Znowu.

Tydzień pomiędzy dwoma wyjazdami to dla mnie taki optymalny czas, żeby poogarniać wszystkie miejscowe sprawy, uzupełnić zapasy i zresetować umysł przed dalszymi wojażami. Ale dłużej siedzieć w domu nie mogę. Muszę wykorzystać ten wolny czas najlepiej, jak się da i w tym celu wybieram się na dwutygodniowy obóz jeździecki, na wieś, dość daleko od domu. W to samo miejsce jeżdżę od lat. Pierwszy raz byłam tam jakieś pół roku po pierwszej w moim życiu lekcji jazdy konnej i zakochałam się w tym miejscu. Urzekło mnie w nim wiele rzeczy; konie (to oczywiste;), okolica, atmosfera, luz i swoboda panujące na obozach, ale przede wszystkim ludzie związani na różny sposób z tą stajnią. Tam nie czujesz się, jakbyś rozmawiał z instruktorem, ale z godnym zaufania przyjacielem, chociaż znasz go od kilku dni (jeśli jesteś tam 1szy raz). Na obozie jednorazowo jest max. 10 osób, co pozwala mi poznać dobrze każdą z nich. Z niektórymi widuję się co roku :) W każdym razie w chwili obecnej nie wyobrażam sobie wakacji bez wizyty w tym miejscu.

czwartek, 30 lipca 2015

Slovensko vs. Magyarország. Trochę wody, trochę gór, czyli wakacje 2015 z psem na pokładzie.


Na początku miał być węgierski Balaton, ale tak wyszło, że w ostateczności zrobił się z tego tour na trasie Słowacja-Węgry do dowolnej interpretacji. Naszym jedynym ograniczeniem było... hm, no w sumie nie mieliśmy ograniczeń. Chyba, że wyobraźnia, ale ta jest przecież nieskończona, więc...? Ale nie o filozofii dzisiaj, a o naszej największej podróży w te wakacje. W góry. I nad jezioro, a nawet dwa (co prawda sztuczne, ale mniejsza o to). Przeczytajcie, jeśli macie ochotę się dowiedzieć gdzie nas nasze 4ry kółka zawiozły i dlaczego właśnie tam. Uwaga: będzie długo (ale ciekawie :). Taka wersja hard powiedziałabym, tylko dla wytrwałych. Podejmujesz wyzwanie?

niedziela, 19 lipca 2015

Uczciwy zawsze... poszkodowany?

Będąc aktualnie na wakacjach za granicą, z psem oczywiście, i błogosławiąc darmowy dostęp do campingowego internetu postanowiłam napisać ten wpis aby wyrazić moją dezaprobatę ku pewnemu niezmiernie irytującemu mnie zjawisku, z którym tutaj spotykam się co krok, chociaż nie dotyczy ono wyłącznie tego typu miejsc wypoczynkowych.

niedziela, 12 lipca 2015

10 dni podwójnego szaleństwa




Pewnego pięknego czerwcowego dnia otrzymałam telefon od krewnych z zapytaniem, czy nie byłabym zainteresowana pełnowymiarową opieką nad ich psiakiem podczas ich wakacyjnego wyjazdu. Czyli 10 dni z dwoma psami w jednym domu (mieszkaniu). 2x więcej szczekania, 2x więcej sierści na podłodze, 2x więcej kup do sprzątnięcia, 2x więcej smyczy w ręku, 2x razy mniej czasu na wszystko inne i 2x mniej miejsca, ALE - 2x więcej treningu, 2x więcej zabawy i 2x więcej futra do miziania. To chyba jasne, że się zgodziłam.  Zwłaszcza, że zaoferowano mi zapłatę na miarę profesjonalnego hotelu dla zwierząt (wow!), a jak wiadomo dodatkowych funduszy na rozpieszczanie własnego czterołapa nigdy za wiele. :)

wtorek, 16 czerwca 2015

Dog Games Summer '15



13 czerwca w sobotę po raz pierwszy wybrałyśmy się na psią imprezę Dog Games. Odbywała się ona na terenie toru łyżwiarskiego Stegny, czyli dość daleko od nas. Niemiłosierny upał panował w Warszawie od samego rana i mimo, że wyruszyłyśmy o 8:00, to i tak zdążył nas zmęczyć zanim dotarłyśmy na miejsce. Podróż w tamtą stronę przebiegła niemal bezproblemowo. Zgubiłam się jedynie na Dworcu Wileńskim, gdzie jest kilkanaście przystanków o tej samej nazwie i ciężko jest odnaleźć ten właściwy. Z tego też powodu miałyśmy 30 minutowe opóźnienie, ale zawsze mogło być gorzej. I było, w stronę powrotną. Ale o tym później.

czwartek, 28 maja 2015

Majowa Psia Paka "deluxe"



Wczoraj, czyli z 1-dniowym opóźnieniem ze względu na kuriera, dotarła do nas wyczekiwana Psia Paka. Nie jest to pierwsze tego typu pudełko, z jakim się spotkałam. Jakiś czas temu przez kilka miesięcy miałyśmy do czynienia z Animibox'em, chyba najpopularniejszym pudełkiem, które jednak niedawno zakończyło swoją działalność. Zamawiałam je aż cztery razy i chyba zatęskniłam za dreszczykiem emocji, jaki towarzyszy oczekiwaniu na dotarcie paczki :D Po chwili wahania, oglądania zawartości poprzednich paczek i czytania opinii o firmie kliknęłam magiczny przycisk "zamów" i dzisiaj dowiecie się czy było warto :)

wtorek, 19 maja 2015

To już dwa lata!

Ponieważ nie znam dokładnej daty urodzin Azry, postanowiłam ich nie "obchodzić". Pomyślałam sobie, że w zamian za to, możemy po cichu uczcić rocznicę naszej wspólnej przygody. Dokładnie wczoraj, czyli w dzień moich urodzin, minęły dwa lata od kiedy przybyła do mojego domu mała, zalękniona i zagubiona psinka,   z której w ciągu dwudziestu czterech miesięcy wyrósł cudowny, piękny i bardzo zdolny pies. W między czasie borykałyśmy się z wieloma problemami (które planuję opisać w innym poście + jak sobie z nimi poradziłyśmy), a głównym z nich były kłopoty w dogadaniu się, zbudowaniu nici porozumienia między mną i nią. Nadal nie jest idealnie, ale widzę ogromną poprawę. Oprócz tego niedługo po swoim przyjeździe Azra miała dość poważne kłopoty ze zdrowiem, przez co o mały włos się nie rozstałyśmy. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i teraz tworzymy całkiem zgrany duet. Oczywiście zdarzają się pomiędzy nami zgrzyty i dni, kiedy mam ochotę porządnie przetrzepać jej skórę (przed czym oczywiście się powstrzymuję, żeby nie było), ale podobno kto się nie kłóci, temu nie zależy :)


wtorek, 5 maja 2015

Z psem na majówkę

Gród na gorze Birów

Tegoroczna majówka była zdecydowanie tą najciekawszą ze wszystkich, które przeżyłam. Oczywiście wkręciłam w nią również Azrę. W ciągu zaledwie trzech dni udało nam się odwiedzić cztery całkiem atrakcyjne miejsca. Wszystkie z nich znajdują się na terenie Jury Krakowsko - Częstochowskiej, czyli pasu terenu rozciągającego się pomiędzy Częstochową a Krakowem, o wysokości wzgórz 400 - 515 metrów n. p. m. Coś dla siebie znajdą tam amatorzy wspinaczki skałkowej, narciarstwa, pieszych wędrówek a także zwiedzania obiektów historycznych. Ze względu na dogodne warunki geologiczne na tym terenie wybudowanych zostało niegdyś wiele zamków. Dzisiaj tworzą one tak zwany "Szlak Orlich Gniazd".

czwartek, 23 kwietnia 2015

Bo mniej znaczy więcej :)

Każdy na pewno zna starą jak świat zasadę "ćwiczenie czyni mistrzem". Wielu z Was z pewnością
powtarzano, że "im więcej ćwiczysz, tym jesteś lepszy w tym, co robisz" itp. Mi także. Odkąd
adoptowałam psa, zaczęłam go wychowywać i ćwiczyć z nim różne rzeczy starałam się kierować tą zasadą. Byłam przekonana, że zadowalające rezultaty dadzą mi wyłącznie regularne, częste ćwiczenia. Jakże się myliłam!



piątek, 20 marca 2015

Klatka!


Do sprawienia sobie klatki kennelowej zbierałam się już od dłuższego czasu, jednak zawsze były inne psie lub nie - psie rzeczy do kupienia, a pieniądze jak wiadomo na drzewach nie rosną*(niestety). Zakładam, że większość z Was wie, o co chodzi z tymi wszystkimi klatkami i ogólnie z czym to się je, więc nie będę o tym opowiadać. Jeśli chodzi o moje zdanie: czy kupiłabym coś, czemu jestem przeciwna? Nie. Uważam, że kennel – klatka to jedno z bardziej przydatnych ustrojstw, jakie zostały wypuszczone na psi rynek. Przytulny kącik, bezpieczny azyl, miejsce relaksu i wypoczynku dla psa. Z tym właśnie kojarzę ten przedmiot, wzbudzający tak wiele kontrowersji.
Oczywiście, że można obejść się bez klatki i ja też wahałam się dość długo czy aby na pewno jest nam ona potrzebna. Doszłam w końcu do wniosku, że rzeczywiście w wielu sytuacjach może się przydać, a dodatkowo tyle osób je poleca i wylicza ich zalety, że w sumie czemu by nie spróbować? I naprawdę nie żałuję tej decyzji :)

sobota, 14 marca 2015

Bezsilność wobec niesprawiedliwości

W bloku niedaleko mnie mieszka pewna starsza pani, emerytka. Jakiś rok, może dwa lata temu, adoptowała ona sporą łaciatą sukę ważącą mniej więcej 30 kilogramów (będę o niej pisać X, bo nie mam pojęcia, jak ma na imię). Mieszkamy w tej samej okolicy, więc od czasu do czasu mijam je na spacerach z Azrą lub kiedy idę do szkoły. I za każdym razem załamuję ręce.

niedziela, 8 marca 2015

By niejadek zjadł obiadek, czyli jak zachęcić psa do jedzenia

Jednym z problemów, które miałam z Azrą na początku była jej niechęć do jedzenia. Nie miała apetytu, cały czas pomiędzy spacerami spędzała na spaniu, nie interesowała się miską ani tym, co w niej było. Zjadała coś, tylko jeśli było to niezwykle atrakcyjne, pachnące i mięciutkie; twarde, suche granulki karmy nie zasługiwały na jej uwagę, gardziła nimi. Kiedyś, doprowadzona do ostateczności, zdecydowałam się zrobić  jej głodówkę (tzn. albo zje karmę, albo będzie głodna, bo nic innego nie dostanie) i wytrzymała bez jedzenia cały tydzień! Straszny był z niej uparciuch, ale nie mogłam pozwolić żeby się zagłodziła, więc chcąc nie chcąc musiałam w jakiś sposób uatrakcyjniać jej posiłki. I tak postanowiłam na podstawie własnych doświadczeń oraz zdobytej wiedzy napisać mini – poradnik, który, mam nadzieję, przyda się osobom zmagającym się z humorkami psów niejadków, a także tym, którzy chcą czasami podać psu posiłek w innej niż zazwyczaj formie :)
Pisząc ten tekst miałam na myśli przede wszystkim psy odmawiające jedzenia suchej karmy.

sobota, 21 lutego 2015

Ile kosztuje utrzymanie (rozpieszczanie) średniego psa? - akcja PSIJACIELU DROGI



Tym postem przyłączam się do akcji „Psijacielu drogi” organizowanej przez dwa blogi: Niuchacz i Biały Jack. Akcja ma na celu pokazanie na przykładzie różnych psich blogerów, że każdy pies to pewien wydatek i samymi chęciami i miękkim sercem nie zapewnimy mu odpowiedniej opieki. Wiele psów wraca do schronisk po tym, jak okazuje się, że dorosły pies kosztuje więcej niż mały szczeniaczek i nagle jego właściciele dochodzą do wniosku, że nie mają pieniędzy na utrzymywanie czworonoga przez następnych kilkanaście lat.
Akcja nie ma na celu zniechęcić do kupna/adopcji psa, tylko zapobiec dokonywaniu nieprzemyślanych decyzji. Więcej dowiecie się na stronie http://psijacieludrogi.pl/.

piątek, 13 lutego 2015

Nasza historia, czyli jak to wszystko się zaczęło + niespodzianka!

Kiedy przeglądam różne psie blogi zawsze zastanawiam się jak to wszystko się zaczęło, w jaki sposób ten człowiek i ten pies na siebie trafili, czy było to świadome i celowe działanie czy może spontaniczna decyzja, jakie mieli początki, z jakimi problemami się borykali. Żeby uprzedzić wszystkie tego typu pytania tych, którzy odwiedzą tego bloga postanowiłam opisać naszą historię, od samego początku aż do teraz. Nie było mi łatwo przywołać wszystkie wspomnienia sprzed prawie dwóch lat, ale myślę, że to co napisałam w zupełności wystarczy.

wtorek, 3 lutego 2015

Pierwsze kroki w stronę sportowej "kariery"

Od jakiegoś czasu bardzo ciągnie mnie do psiego sportu, uświadomiłam sobie, że chcę robić z Azrą więcej niż do tej pory, chciałabym ukierunkować się na jakiś konkretny sport i może coś w nim osiągnąć. W końcu zebrałam się w sobie i umówiłam nas na spotkanie z panią Dorotą Jaskulską (może ktoś kojarzy tę osobę?), która miała podpowiedzieć nam co nieco, pokierować nas w odpowiednią stronę i pomóc nam się rozwinąć w kwestii szkolenia :)

piątek, 23 stycznia 2015

O naszym szkoleniowym doświadczeniu zdań kilka

Kiedy byłam mała uczyłam prostych sztuczek psy członków mojej rodziny, znajomych. Nie miałam jeszcze  wtedy wiedzy na temat szkolenia psów, działałam raczej instynktownie przy tym opierając się na jednej jedynej książce o tresurze, jaką miałam. W efekcie moich starań wszystkie psy, z którymi miałam do czynienia do perfekcji opanowały komendę "siad" oraz "leżeć", a z niektórymi doszłam nawet do etapu dawania łapy! :D Wiedziałam, że w przyszłości będę pracować ze zwierzętami i nie mogłam doczekać się momentu kiedy będę mogła mieć własnego psa (wtedy to był szczyt moich marzeń!). Wiele lat później, kiedy moje marzenie się spełniło, Azra - chcąc, nie chcąc - stała się moim królikiem doświadczalnym w kwestii wychowania, tresury, sportu i w ogóle wszystkiego, co z psami związane. To mocne słowa, ale taka jest prawda; pierwszy pies kogoś, kto interesował się takimi rzeczami od dawna, ma przechlapane ;)

sobota, 17 stycznia 2015

Słowem wstępu

Cześć i czołem wszystkim psiarzom!
Nigdy nie wiem od czego zacząć. Nie umiem stworzyć pierwszego zdania w wypracowaniu, nie umiem wyskrobać pierwszego rozdziału kiedy piszę powieść. I nie umiem też napisać jakiegoś sensownego, pierwszego wpisu na nowym blogu. Więc chyba powiem Wam tylko, że na imię mam Maja i ten blog będzie służył mi jako miejsce, w którym opiszę mój mały psi światek i zupełnie niewielką obsesję na punkcie wszystkiego, co związane z psami. Poznacie mnie i moją kochaną suczkę Azrę. Opowiem Wam, jak nam się razem żyje, co i jak trenujemy, gdzie razem jeździmy, jak ja radzę sobie z wychowaniem pierwszego w moim życiu psa, a także ocenię różne psie produkty, zabawki, karmy, akcesoria. Pojawiać się będą także relacje z wyjazdów oraz moje przemyślenia na psie tematy.



To tylko skrót, ponieważ wszystkie informacje na mój temat oraz wyjaśnienie dlaczego taka nazwa bloga, a nie inna znajdziecie TUTAJ. Dodam jeszcze, że poszukuję kogoś kto zna się na grafice komputerowej i zrobiłby mi ładny nagłówek z nazwą bloga i wyciętym zdjęciem/rysunkiem mojego psa. Chętni proszeni są o wysłanie wiadomości poprzez formularz kontaktowy.
Zapraszam do obserwowania i szczerze liczę na to, że będziecie zaglądać tutaj czasami i będę miała dla kogo pisać :)